środa, 25 maja 2016

Trzy miesiące, jak z bicza strzelił!


Za nami czwarty trymestr ciąży, pierwszy po tej stronie brzucha. Zleciało tak szybko, że aż za bardzo. Ostatnio leżymy wszyscy troje na łóżku, Baś zajęta bufetem, rozczulamy się jaka ona słodka, jakie rączki, jakie nóżki maleńkie i nagle mój P. wypala: czaisz, że ona kiedyś będzie duża? Że pójdzie do szkoły, zakocha się i wyprowadzi?! O matko! Ale jak to, moja mała córeczka?
Czas pędzi nieubłaganie. Z jednej strony nie mogę doczekać się, czym nowym mnie dziś Baś zaskoczy, a z drugiej mam wrażenie, że to wszystko dzieje się za szybko... Moja dziewczynka od urodzenia podwoiła swoją masę, wyrosła z trzech rozmiarów ubranek (btw. kto chce maleńkie pajace? Mam karton ciuszków w rozmiarze 52-56), potrafi przekręcić się z brzucha na plecy (ale tylko, jak uzna, że już jej się nie chce oglądać świata z perspektywy brzucha), z pleców na bok (najczęściej, jeżeli z boku jest cycek z mlekiem), łapie grzechotki i celuje nimi do buzi i zaczyna wydawać inne odgłosy, niż płacz. Ma taki uśmiech, że jaciękręcę i w ogóle zrobiła taki progres w rozwoju, że jak tak dalej pójdzie, to zostanie geniuszem. A ja zachodzę w głowę: kiedy?! Kiedy opanowała te wszystkie umiejętności? Przecież przez te trzy miesiące głównie jadła i spała. Robiła kupę, puszczała głośne bąki i bekała (ale nadal jest moją księżniczką). Bez kitu.
Te trzy miesiące uświadomiły mi, że mogę całkiem sprawnie funkcjonować o 6 rano, że macierzyństwo jest fajne, że są różne rodzaje płaczu, że można spacerować godzinami po parku i że lubię dzieciowe gadżety. Po tym przydługim wstępie czas na konkrety. Są przedmioty bez których nie wyobrażam sobie funkcjonowania z dzieckiem.

Po pierwsze: kołyska. Mój P. mówi na nią kurumesło, bo kiedy stawiam ją w naszej małej kuchni, to nie ma się gdzie ruszyć. Prawda jest jednak taka, że niejeden raz ratowała mi dupę. Codziennie rano przysuwam ją do kuchni, kładę Baśkę i opowiadam jej z namaszczeniem, jak się robi śniadanie. Że chlebek trzeba pokroić i masłem posmarować, że dziś jajecznica będzie, że najlepsza to taka na maśle, ale nie za często, bo kaloryczna, że kawa z ekspresu... no takie tam babskie historie. Baś słucha, słucha i... zasypia. Tak skutecznie, że zdążę zjeść śniadanie, umyć zęby, zrobić make up i wyprostować grzywkę (choć czasem przy prostowaniu grzywki już się przebudza).

Jeszcze z folią
A tutaj już w użyciu :)

Drugi przydatny gadżet to jedyna świecąco-grająca zabawka w naszym domu. Pszczółka Bright Stars. U nas zazwyczaj idzie w parze z kołyską. Zaczepiam ją z boku, ona sobie świeci, Baś na nią spogląda, czasem słucha melodyjek, jak ja przestanę opowiadać o śniadaniu i... zasypia. Pszczółka ma też tryb fal morskich. Używamy jej codziennie rano. Mój P. czasem krzyczy z drugiego pokoju: przełącz na falki, bo rzygam już tymi melodyjkami!



Numer trzy z gadżetów to wanienka :-D też masz? No nie gadaj. Hehe my używamy wanienki nadmuchiwanej, albo jak kto woli turystycznej. MEGA wygodna dla malucha. Miękka i krótka. Dzieć nam nie przesunie tyłkiem po plastiku, starszy dzieć może do woli ruszać nogami i nie uderzy się o twardą krawędź. Teraz, jak Baśka ma 3 miechy, to już prawie jej główki nie trzymamy (o zgrozo!), bo pod głową ma nadmuchiwaną poduszeczkę. Jakby robili takie wanny dla dorosłych, kupiłabym.


Nogi zawzięcie kopią :)

Kolejne niezbędne gadżety to nasze usypiacze o których pisałam TUTAJ. Niezmiennie jest to: szumiący Whisbear i otulacz Woombie. Nadal używamy, nadal działają, choć niebawem przesiądziemy się na większy rozmiar otulacza :)



Są w naszym domu dwa gadżety, co do których nie użyłabym określenia niezbędne, są raczej bardzo użyteczne. Jest to chusta do noszenia dzieci i poduszkarogal go karmienia.
Chustę mamy tkaną splotem skośno-krzyżowym 100% bawełna z fabryki Lenny Lamb. Przez pierwsze dwa miesiące nosiłyśmy się prawie codziennie. Ostatnio mniej, bo Baś zrobiła się ciekawska, jak każda baba i tak łatwo nie da się jej zamotać. Odchyla główkę, potem w chuście są luzy i czasem nawet płacz. Myślę, że skończy się to wrzuceniem Baśki na plecy. Ale to już z doradcą (jak chcecie sprawdzonego doradcę noszenia w chuście, to służę kontaktem).
No a rogal? My mamy bardzo ładny i gruby rogal firmy Poofi. Wydaje mi się, że taki rogal nie jest rzeczą niezbędną. Karmię na leżąco, karmię w parku na ławce i siedząc po turecku na kocu i nie mam rogala. Bez niego spokojnie daję sobie radę. No ale, fakt że jak się go dobrze założy to poprawia komfort cycolenia, więc jest ok. Ostatnio znalazłyśmy z Baśką jeszcze jedno zastosowanie rogala :)



Na koniec coś, co kompletnie mi się nie przydało. Karuzela nad łóżeczko i podgrzewacz/sterylizator 2w1. Karuzela to chyba dlatego, że mamy nakręcaną i nakręca się ją 30 sekund, żeby grała minutę. Bez sensu! Od karuzeli przydaje nam się natomiast stojak - wieszam Baśce na nim piłkę Oball, a ona ćwiczy kopniaki i jest spoko. A podgrzewacz/sterylizator to moja porażka. Dobrze, że nie kosztował miliona monet. Mleka nie podgrzewam, bo zawsze ma odpowiednią temperaturę, wiadomix :-D a smoczki baaardzo rzadko sterylizuję. Myślę, że spokojnie wystarczyłby czajnik z wrzącą wodą.
Badania pokazują, że młodzi ludzie coraz później wyprowadzają się z rodzinnego domu, więc mamy jeszcze trochę czasu, żeby cieszyć się z tego, jak rozwija się Baś (i testować kolejne gadżety). A za trzydzieści lat kupię sobie taką koszulkę i niech mają się na baczności absztyfikanci z niecnymi zamiarami ;-)

2 komentarze:

  1. witam, trafiłam dziś na Pani bloga i wpis o stroju kąpielowym ciążowym. Jestem własnie na etapie poszukiwania takowego ale mam pytanie co do doboru rozmiaru. Czy kupując go wybierała Pani większy z myślą o przyszłych miesiącach? Na chwilę obecną (5mc) pasuje mi rozmiar L (42-44) ale nie jestem pewna czy za miesiąc dwa będzie on tak samo dobry. Proszę o poradę jak to było u Pani :)
    Pozdrawiam,
    Anna
    mail: mederka@o2.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za odwiedziny! :) Aż poszłam sprawdzić, jaki rozmiar kostiumu zakupiłam ;-) Przed ciążą nosiłam rozmiar S, a kostium kupiłam w rozmiarze M. Pamiętam, że sugerowałam się tym, że brzuszek może być bardzo obszerny i czy na pewno zmieści się w kostium. Zmieścił się bez problemu w 8 m-cu (w 9 już nie chodziłam na basen). Powiem tak, radziłabym kupić rozmiar większy, niż rozmiar sprzed ciąży. I brawo za aktywność w ciąży! Potem to procentuje :) pozdrawiam!

      Usuń