wtorek, 12 kwietnia 2016

Codziennie Karp? Yes please!


Jeżeli po przeczytaniu tytułu myślisz, że będzie to wpis kulinarny, mylisz się. Gotować owszem umiem, czasem lubię, ale żeby o tym pisać? Co to, to nie! 
O Wigilii i Bożym Narodzeniu też nie będzie, ale przyznaj - właśnie z tym kojarzy Ci się karp. Ok, będzie tutaj przepis, ale na... spanie.
Ja od jakiegoś czasu, słysząc "karp" nadstawiam radary i uważnie słucham, bo może czegoś nowego się dowiem. Chodzi rzecz jasna nie o rybkę a o kolesia, Harveya Karpia. Pierwszy raz usłyszałam o nim na studiach psychologicznych, wtedy byłam beztroską studentką i skupiłam się głównie na zabawnym nazwisku tegoż gościa. Ale w sumie dobrze, że ma takie a nie inne nazwisko, bo go zapamiętałam ;-) Kilka miesięcy temu, kiedy byłam w tak zwanym stanie błogosławionym (nie tylko fizycznie, ale i na umyśle), wybrałam się do Empiku, by zakupić fachową literaturę i być oczytanym rodzicem, którego nic w rodzicielstwie nie zaskoczy (hehe). Było kilka pozycji, które na dłużej przykuły moją uwagę, aż w końcu wzrok padł na znane mi nazwisko - Karp! Wzięłam do ręki książkę, która już po samej okładce skradła moje serce, ponieważ pod tytułem widniał napis: Śpij kochanie i daj się wyspać mamie - idealnie dla mnie, gdyż śpiochem okrutnym jestem. I tak oto stałam się posiadaczką "Najszczęśliwszego śpiocha w okolicy" na razie w formie papierowej ;-) 
Zaczęłam czytać i doszłam do wniosku, że pan Karp spisał oczywiste oczywistości i teraz zbija na tym mamonę. No ale niech mu będzie. Otóż koleś uważa, że dziecko rodzi się za wcześnie o 3 miesiące. Według niego ciąża powinna trwać 12 m-cy, ale w związku z tym, że kobiety nie byłyby w stanie urodzić większej główki, natura zdecydowała, że rodzimy w 9 miesiącu (no i chwała jej za to!). Pierwsze trzy miesiące po narodzinach to dla dziecka czwarty trymestr ciąży, zatem dobrze jest mu zapewnić warunki, zbliżone do tych, jakie miało w brzuchu mamy... Brzmi absurdalnie, prawda? Jednak przyjrzyjmy się temu bliżej. 



Dziecko zanurzone w wodach płodowych od kiedy ma wykształcony słuch, nieustannie coś słyszy - szum krwi, przytłumiony głos mamy, taty i psa, trawienie kebaba, który właśnie mama sobie zaserwowała, bicie jej serca i fajerwerki na Sylwestra. Poza tym zazwyczaj mama jest w ciągłym ruchu - chodzi na spacery, zakupy, sprząta ;-), pracuje i dzieć w tych wodach jest nieustannie kołysany. To dlatego po całym dniu łażenia, kiedy wreszcie ta kobiecina się położy do łóżka wieczorem czuje ruchy dziecia. On wtedy mówi: hellou! Co tu tak spokojnie, czemu mnie nie bujasz, obudziłaś mnie! Po wyjściu z brzucha, jest identyko, dlaczego więc rodzice kładą dziecko w cichym pokoju w wielkim łóżku (jak masz 50 czy 60 cm, to łóżko 120 cm jest ogromne), które w dodatku się nie rusza?! I jeszcze każą spać. No way, człowieku! Dzieć się boi, płacze, żeby zagłuszyć tę ciszę i żeby mama przybiegła mu na ratunek. I tutaj przechodzimy do sedna, bo na ratunek przybiega nam dr Karp. Proponuje on metodę 5 "S", która ma wywołać w dziecku odruch uspokajania.

Metoda 5 "S" to:

  1. Spowijanie (lepiej mi brzmi otulanie, ale wtedy nie ma tego "S")
  2. Stabilna pozycja
  3. Szum - wyciszanie
  4. Skokołysanie (tutaj też wystarczyłoby kołysanie, ale marketing i te sprawy, rozumiecie...)
  5. Ssanie - wiadomix
Szumi, oj szumi co wieczór!

Jak już się wyedukowałam i zakupiłam niezbędne gadżety (albo dostałam od przyjaciółek), przyszedł czas na eksperyment na moim dziecku :-D Kiedy Baś miała tydzień, po raz pierwszy włożyłam ją w otulacz Woombie. Był krzyk i wołanie helpunku. Poddałam się. Po dwóch dniach ponowiłam próbę, było podobnie. Byłam jednak uparta i spróbowałam po raz trzeci podczas drzemki w ciągu dnia. Zaskoczyło. Baś zasnęła. Od tamtego czasu codziennie podczas nocnego snu Baś śpi w otulaczu. Zazwyczaj ziewa, już na etapie zapinania otulacza i po 2-3 minutach smacznie śpi. Szum to była prosta sprawa - dostałam Whisbear'a od moich dziewczyn na babyshower i działa każdej nocy od powrotu ze szpitala. Miś usypia Basię, mamę, tatę i piesa. Stabilna pozycja u nas łączy się z ssaniem. Po kąpieli i wszystkich pielęgnacyjnych rytuałach, wyjmuję mleczny bufet i przytulam Bacholka. Ona sobie ssie, mruczy i cieszy się, że mama blisko. Kołysanie to chyba najbardziej kontrowersyjny punkt programu. Wszyscy znamy powtarzane przez ciotki zdanie: Nie kołysz, bo przyzwyczaisz! I będziesz zawsze musiała kołysać! Bzdura. Dziecko w brzuchu jest nieustannie, jak w kołysce, ono rodzi się już przyzwyczajone do kołysania! Można więc stopniowo od tego dziecko odzwyczajać, ale nie nagle kłaść w nieruchomym łożu i oczekiwać, że sobie zaśnie... Przez pierwszy miesiąc Baś była kołysana, zasypiała na rączkach i dopiero wtedy odkładaliśmy ją do łóżeczka, ale odkąd zaczęliśmy ją ciasno otulać, ten punkt programu nam odszedł. Patrz wyżej: Baś zasypia już przy zapinaniu otulacza. Bez sensu więc byłoby ją jeszcze bujać. W każdej innej sytuacji, jak najbardziej ją bujamy - na rączkach, w kołysce, w wózku lub w chuście na spacerze. A co, niech ma. Jeszcze słówko o ssaniu. Pierś wiadomo, ale też kładziemy Bacholka spać ze smoczkiem. Dziecko w pierwszych trzech miesiącach życia ma tak silny odruch ssania, że niekiedy robi sobie podrażnienia na języczku! Baś nie była w tym względzie wyjątkiem - ssała od samego urodzenia i mogłaby ssać non stop - język, usteczka, palce, pięści całe nawet do łokci. Dlatego, żeby nie leżała z mokrymi rękawkami i żebym nie biegała z bufetem na wierzchu, w trzecim tygodniu życia daliśmy jej smoka. Od tej pory zasypia ze smokiem, potem go wypluwa i śpi całą noc bez. Plan jest taki, żeby przed skończeniem pół roku, powoli ją od tego smoczka odzwyczaić, bo potem potrzeba ssania zanika i zaczyna się nawyk. A jak wiadomo, z nawykami walka nie jest łatwa.



Godzina 20.30 - otulona Baś śpi, smoczek wypluty, miś szumi, mama pisze :)
Tak oto teoria w tym przypadku ma odzwierciedlenie w praktyce. Codziennie o godzinie 20 nasze dziecko już śpi, a mama i tata mają czas dla siebie, ciała i umysłu. O 24 spokojnie wybudzam Bacholka i zachęcam do tankowania. Przewijam, otulam, włączam misia i jest spanie do 7 rano. Ten stan rzeczy trwa prawie 2 miesiące. Śmiem twierdzić, że to zasługa pana Karpia. Być może Baś sobie odbije, jak zacznie się ząbkowanie. Ale spokojna głowa, z tym też sobie poradzimy :)
Zakupiłam już kolejną pozycję, pt. "Najszczęśliwsze dziecko w okolicy", zobaczymy jakich tam rewelacji się dowiem. Wam też polecam! I nie zrażajcie się niepowodzeniem, za którymś razem zaskoczy, trzeba w to wierzyć :)

Pilna uczennica ;) a kolejna pozycja czeka w kolejce!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz